Kończąc cykl wpisów w tym blogu poświęconych kradzieżom domen, chciabym opisać wspomnianą wcześniej kradzież adresów internetowych „w białych rękawiczkach”, czyli na drodze prawnej... O Reverse Hijacking było już wiele artykułów w prasie i mediach elektronicznych. Gdy mowa o kradzieżach domen, to dla kompletności opisu, nie można zapomnieć o kradzieży w majestacie prawa. Nie zamierzam tutaj publikować wywodu prawniczego, nie jestem bowiem prawnikiem, ale podzielę się z Państwem kilkoma spostrzeżeniami w nadziei, że osoby zainteresowane zwrócą uwagę na opisywane tutaj niebezpieczeństwa i przygotują się do ochrony swoich domen.
Redaktor Adam Golański opisał przez Świętami w swoim artykule problem Reverse Hijackingu w zakresie identyfikatorów/loginów w serwisach społecznościowych.
Ja pozwolę sobie wrócić do „tradycyjnego” Reverse Hijacking, czyli tego, który dotyczy domen internetowych. Proceder ten polega na wymuszeniu przez (zazwyczaj) duże korporacje na abonentach domen, przekazania im wybranych nazw, oczywiście bez odszkodowania. Uzasadnieniem ma być naruszenie znaków towarowych tych korporacji.
Korporacje/firmy posiadające znaki towarowe, działając poprzez kancelarie prawne, wyszukują w Internecie domeny, które np. w części odzwierciedlają posiadane przez te korporacje znaki towarowe. Działając często w złej wierze, próbują wymusić na abonencie domeny przekazanie zarejestrowanej nazwy skarżącej korporacji. W przypadku braku „dobrowolnego” przekazania domeny, występują na drogę sądową i tym sposobem próbują „odzyskać” domenę. Bardzo często abonent domeny nie ma nic wspólnego z wykorzystywaniem wspomnianego znaku towarowego, a sama nazwa domeny jest nazwą „generyczną” czyli słowem powszechnie używanym w języku potocznym. Korporacje posuwają się nawet do prób „odzyskania” domen, które dokładnie odpowiadają nazwisku Abonenta, jak było to w wypadku panów o nazwiskach takich jak Nissan, Mattel czy Shell. Niestety takich spraw jest znacznie więcej, w jednych wygrywają (na szczęście) „właściciele” swoich nazwisk, a w innych okazuje się (niestety), że prawo wielkiej korporacji jest ważniejsze niż nazwisko, które ktoś nosi od urodzenia (chociaż powinno się chyba teraz mówić „od poczęcia”?).
Spraw które można klasyfikować jako „Reverse Domain Hijacking” jest bardzo wiele. Ponieważ w Sieci można znaleźć dokładne opisy wielu takich spraw, wymienię tylko dwa przypadki rozstrzygnięte oficjalnie na korzyść Abonenta, a więc ze szczęśliwym zakończeniem. Nie chcę opisywać znanych mi wypadków (takich jak chociażby sprawa LH.com), kiedy to Abonent tracił (w opinii wielu osób niesprawiedliwie) swoje domeny, aby nie zostać posądzony o stronniczość i wspieranie cybersquatterów.
GOLDLINE.com (zakończona w 2001 roku)
W jednej z pierwszych znanych spraw o Reverse Hijacking, w roku 2000, Goldline International Inc. wystąpił przeciwko Gold Line Internet, argumentując, że Gold Line Internet naruszył prawa Goldline International. Okazało się jednak, że o przyznanie trademarku na „GOLD LINE” lub „GOLDLINE” pojawiło się przynajmniej 47 wniosków od roku 1958, którym to wnioskom Goldline International nie sprzeciwiał się w żaden sposób. Ponadto panel arbitrów uznał, że Abonent nie wykorzystywał reputacji Goldline International , nie planował sprzedaży domeny goldline.com firmie Goldline International, ani też nie działał na tym samym rynku co Goldline International. Ostatecznie panel arbitrów WIPO uznał, że pozew był złożony w złej wierze i należy go zaklasyfikować jako próbę „Reverse Domain Name Hijacking”.
Więcej o sprawie można przeczytać pod adresem
NISSAN.com (zakończona w 2008 roku)
Tym razem Nissan Motor pozwał przed sądem w USA firmę Nissan Computer Corporation należąca do pana... Uzi Nissana. Nissan Motor chciała także otrzymać w ramach „rekompensaty” kwotę 10 milionów USD za „nieuprawnione” używanie przez pana Nissana domeny z jego nazwiskiem. Sprawa ciagnęła się latami, a jej przebieg można prześledzić pod adresem
Pan Uzi Nissan ostatecznie wygrał w 2008 roku, chociaż musi zapłacić kwotę 58 000 USD, zaś firma Nissan Motor... została zwolniona z opłat sądowych.
To jednak nie koniec sprawy, ponieważ Nissan wystąpił o rejestrację znaku towarowego w klasie 009, w zakresie „computer software games; computer storage devices, namely, flash drives; computer peripherals, namely, mouse pads.”.
Na koniec, chciałbym życzyć Państwu wszystkiego najlepszego na nowy, 2009 rok, a w szczególności abyście Państwo nie stracili żadnej swojej domeny internetowej, ani w sądzie, ani poprzez włamanie do komputera.
PS. Raport roczny NASK dotyczący domen .PL będzie dostępny w ciągu kilku dni po Nowym Roku.